Moje kosmetyczne skarby: róże.

12:36:00


Ponownie mnie nie było. Wakacje u mnie w tym roku, stały od znakiem pracy. Czasem wyjeżdżałam, w większości pracowałam. Nie będę ukrywać, że szykuję się na pewne zmiany na różnych płaszczyznach, i skupiłam się przez ostatnie miesiące na życiu poza internetem. Musicie mi to wybaczyć. Powoli wszystko idzie w tym kierunku w którym bym sobie tego życzyła. 
 Ale pomijając kwestie mej nieobecności, powracam do Was dzisiaj z nową serią. Niezawodna Hexx zrobiła kolejną akcję: Kosmetyczne Skarby - klik.  Pomysł ten chodził za mną od dłuższego czasu więc chętnie się do akcji przyłączyłam. Zresztą, z chęcią biorę udział w akcjach przygotowanych przez Hex :) 
Na pierwszy ogień w moich kosmetycznych skarbach pójdzie coś bez czego z domu nie wyjdę. Mowa tutaj o różach. Mam ich całkiem sporą gromadkę, jednak nie umiem powstrzymać się przed kupnem nowych i wcale nie chcę;) Róże to jeden z moich top pięciu kosmetyków. Tak więc, przejdźmy do szczegółów mej małej (jak dla mnie;)) kolekcji róży do policzków. 
Nie będą to pełne recenzje, acz przestawienie kolekcji. Jeśli jakiś róż Was zainteresuje, dajcie znać; chętnie napiszę o nim szerzej! 

Podzieliłam je ze względu na kolory, tak żeby łatwo można było dostrzec jakie odcienie u mnie przeważają :) 
Kolejność pokazywania nie ma żadnego znaczenia. 
* oznacza edycje limitowane. 






Pierwsze trzy kolorki to typowe 'codzienne' róże. Jest to grupa odcieni które zdecydowanie są tymi najbardziej naturalnymi jakie posiadam.  Zazwyczaj używam któregoś z tego odcienia gdy makijaż wykonuję przy ograniczonym zasobie czasowym. Bądź gdy chcę by był jak najbardziej minimalistyczny i naturalny. 
#Bell to skin pocket, 02. - Róż zakupiony w promocji w Biedronce, okazał się być strzałem w dziesiątkę. Jest to jeden z moich ulubionych róży w całej kolekcji. Jak widać jest to typowy, przygaszony nudziakowy róż. Nie posiada drobinek, ma jednak wykończenie pół matowe przez co idealnie odbija światło. Połysk bez drobinek, to zdecydowanie coś co lubię. 
#Lovely, snow blusher*, 2 frozen cheeks. - Róż z edycji limitowanej lovely, która na pewno była jedną z bardziej udanych edycji jakie wyszły w przeciągu paru lat od tej firmy. W mojej opinii :) Róż mimo drobinek wpisał się wysoko w moje noty. Kolor bardziej nasycony, ciemniejszy róż. Można bardzo łatwo stopniować jego efekt, i to na dużej płaszczyźnie. 
#LADYCODE by bell. - Kolejny zakupiony w biedronce. Najdelikatniejszy róż jaki posiadam w kolekcji. Posiadające jasne pod tony. Trudno z nim przesadzić. Niestety pigmentacja wypada średnio. 




Kolejną grupą, jest duet odcieni które ja nazywam różo-brązy. Czyli najzwyczajniej w świecie róże w tonacjach brązowych. (Próbowałam używać jako bronzerów, totalna klapa;))  Nie są to moje ulubione kolory, co widać w ilości sztuk i zużyciu. Przekonuje się jednak do nich coraz bardziej, mimo tego powoli. 

#Bourjois 03 Brun Cuivre. - Wydajność tych róży nie przestanie mnie zadziwiać. Zużycia nie widać tu praktycznie żadnego, a był to pierwszy róż z dwóch jaki posiadałam i przez jakiś czas gościł na mojej twarzy często. Bardzo dobra pigmentacja, jednak kolorek bezpieczny. Co prawda można zrobić sobie nim krzywdę ale trzeba się o to nieco postarać. Przynajmniej mi łatwo się z nim współpracuje. 
#Rimmel 031 Berry. - Nieco ceglasty odcień, z którym mam love-hate relationship. Czasem nałożony na twarz wygląda bardzo ładnie, a kiedy indziej ani trochę mi się nie podoba. Sam odcień jest ciekawy, a róż dość mocno napigmentowany- trzeba z nim uważać. 



Kolejne duo to kolorki trudne do noszenia jednak bardzo przeze mnie lubiane. Mowa tutaj o ostrych różach których przeciwniczką jest moja mama :D Och bardzo nie lubi jak mam je na sobie. 
Tutaj z oba kolorkami trzeba bardzo uważać. Wiadomo, takie kolorki mówią same za siebie. 

#Manhattan Rouge pink guadi 65M. - Wpadający nieco w neonowy róż kolorek, który wyśmienicie wygląda jako jedyny akcent w makijażu. Mocna pigmentacja, nieco osypująca się konsystencja. 
#Catrice GLAMAZONA* Coz I got the flower! - Najbardziej napigmentowany róż w mojej kolekcji. Nie będę kłamać, użyłam go może 4-5 razy i nadal uczę się jak go obsługiwać. Jedno ledwo wyczuwalne muśniecie a nasz pędzel nabiera sporą ilość produktu. Nie poleciłabym go dla początkujących, bo nie będąc takową mam z nim kłopot. Jednak kolor za bardzo mnie urzeka, aby się go pozbyć. 




Kolejne duo to nadal dość intensywne jednak nieco bardziej stonowane kolorki. Różnią się nieco od siebie, szczególnie po aplikacji. 

#Essence, Beauty beast* 01 groupie at heart. - Malinowy kolorek o mocnej pigmentacji. Średnio łatwy do aplikacji, trzeba na niego uważać. Konsystencja nieco sprzyja osypywaniu się produktu. Fenomenalnie wygląda z podobnym odcieniem szminki, czego zazwyczaj nie lubię:) 
#Topshop, Afternoon tea. - Produnkt w kremie o ślicznym nieco neonowym kolorku baby pink. (Zdjęcia na palcu o wiele lepiej oddają kolor, aparat troszkę przekłamał odcień w opakowaniu.) Super trwałość oraz pigmentacja. Można bardzo łatwo stopniować, i tą metodą poleciłabym go nakładać. Za pierwszym razem sprawił mi kłopot ale aplikacja ogólnie przebiega gładko. 





W następnej grupie znalazł się mój ulubiony odcień róży; burgund :) Trudno znaleźć mi kolor w tym odcieniu który mi się spodoba, ale zdecydowanie takie są moimi ulubionymi. W tej grupie również dałam jedyną czerwień jaką posiadam oraz burgund w płynie. 

#Wibo, 12. - Róż ten przez długi czas nie odstępował mnie na krok. Bardzo wydajny produkt. Uwielbiam ten kolorek, a aplikacja jest bajecznie przyjemna. Nie posiada żadnych brokatowych drobinek, odbija jednak światło i nie jest matem. 
#Bobbi Brown, Washed rose 2. - Mój dość nowy nabytek, który wbił się w top trzy zaraz obok swego kolegi z wibo. Mimo tego, że posiada dość widoczny błysk (Większy niż większość moich róży) uwielbiam go. Daje cudowny efekt na buzi. Łatwy do aplikacji. 
#Essence, breaking dawn* 01 renesmee red - Okropnie ciężki we współpracy róż. Mimo tego, uwielbiam go zimą gdy moja skóra jest bledsza. Parę osób stwierdziło, że upodabniam się w ten sposób do wampirów;) Bardzo napigmentowany, trzeba z nim uważać. 
#Manhattan, nr 36. - Stain do ust i policzków. Mało intensywny po nałożeniu na skórę. Na ustach lubię go bardziej ale jeśli chcę coś bardziej naturalnego acz w burgundowych tonach to chętnie po niego sięgam. Trzeba pokombinować ze sposobem aplikacji bo na początku to sprawiało mi problemy. 




Ostatnia grupa to kolorki których mam jedynie trzy, czyli wszelki brzoskwinie i pomarańcze. Nie czuję się w takich kolorach tak dobrze jak w wszelkich ciemnych czy różowych kolorach.  Jednak mimo wszystko lubię, i te które posiadam używam nie tak rzadko. 

#Essence bluh stick 030 miss peachy. - Kolejny w kremie, dający bardzo naturalny efekt. Łatwy w aplikacji, jednak średnio napigmentowany. Łatwy do nakładania, i mocno wytrzymały. 
#Manhattan Rouge dirndal love 35P. - Najbardziej brzoskwiniowy kolorek z całej trójki. I chyba najczęściej używany. Bardzo dobra pigmentacja, i bardzo naturalny wygląd. 
#Essence Miami roller girl* 01 Dates on skates. - Mimo tego, iż pomarańczowo-różowy to wpisuje się w moich ulubieńców. Jest to moja druga sztuka, odkupiona na wizażu. Pierwszą zużyłam w stopniu dość sporym po czym róż został zrzucony z pralki w podróży. (Nie przeze mnie. Nadal mała złość we mnie siedzi:D) Pigmentacja dobra, dość łatwo zrobić sobie nim krzywdę więc radzę uważać. 


l tak przestawia się moja kolekcja róży. Wpadło Wam coś w oko? :) Lubicie róże, używacie czy jest to dla Was zbędny kosmetyk? 
Poszukuję też ładnego różu w odcieniu rose gold, może któraś mi jakiś poleci? Może być z wyższej półki :) 
Chwalcie się koniecznie jaką Wy macie kolekcje róży! Chętnie zobaczę. 


You Might Also Like

28 komentarze

  1. Widzę, że kolekcjonujesz nie tylko lakiery do paznokci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kolekcjonuję" wszystko co związane z makijażem, takie już moje hobby :)

      Usuń
  2. Cudowna, przepiękna kolekcja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O borze zielony ile śliczności! Ja mam deficyt róży :-(

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, bogata kolekcja. Ja mam jeden i rzadko używam, bo podkreśla moje niedoskonałości. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kup inny! Roz to najlepszy kosmetyk. Potrafi niezle ukryc to czego niechcemy pokazywac.

      Usuń
    2. Guma ma rację:) Musisz tylko znaleźć swoje kolory i już;)

      Usuń
  5. Ty wariatko! ♥ Ja to mam jeden roz + kilka odsypek, wiec moge sie schowac przy Twojej kolekcji :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och nie, spraw sobie kolejne! Róże są cudowne, na prawdę zmieniają "wyraz" makijażu i to jak wygląda twarz.

      Usuń
  6. Ja nie używam różów, głównie dlatego, że totalnie nie potrafię. Plus mam skórę podatną na zaczerwienienia, np zimą momentalnie robię się czerwona, w połączeniu z różem wyglądam jak laleczka. :( Ale masz genialną kolekcję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I na taki urok da się dobra róż:*

      Usuń
    2. I na taki urok da się dobrać kolory, o ile nałożysz podkład;)

      Usuń
  7. Widzę, że mamy zbliżone preferencje kolorystyczne :) Podoba mi się Twój zestaw. A tak z ciekawości sie zapytam, oglądałaś Nectar z Bobbi Brown? jeżeli nie, zachęcam :)
    W odcieniu "golden rose" czy "rose gold" ? ;) kojarzę chyba tylko Sleeka. On faktycznie bosko wygląda. Zdecydowanie polecam spojrzeć na słynny Orgasm z NARS, The Balm Big Mama (jak dobrze pamiętam nazwę), Sleek Guipure (on jest w paletach Blush BY3), NYX Pinched Powder Blush.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam właśnie, że lubimy podobne tony :) Nie, nie oglądałam ale jeśli zachęcasz to na pewno zerknę! :)
      Rose gold oczywiście! Bujałam myślami przy lakierach z golden rose no i mam :D Wiem, że był limitowany róż z YSL bodajże albo z innej podbnej cenowo firm i wtedy nie było mnie na niego stać. Ale przyjrzę się tym, które wypisałaś. Dziękuję bardzo! :*

      Usuń
  8. Ojej piekna kolekcja! Lubimy te same kolory, choć ja też lubię delikatne neutralne róże. Źle czuje sié w pomarańczach i brzoskwińiach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! To widać mamy podobne upodobania co do róży! :)

      Usuń
  9. Jesli chodzi o rose gold to spojrz na Estee Lauder 75 Radiant peach , niech nazwa Cie nie zmyli to zloto rozowy produkt :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nie korzystam z tych kosmetyków,ostatnio dopiero zdecydowałam się na mascarę i w sumie narazie szukam dopiero jakiejś odpwoiedniej,ale moze za niedługo zdecyduję się też na ajkiś ciekawy i delikatny róż... ? :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam róże u ciebie najbardziej mi sie podoba Top Shop;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku nie miałam pojecia, że można ich mieć aż tyle :D Ja obecnie mam 3 a korzystam tylko z jednego od Burjoins :)

    OdpowiedzUsuń
  13. cudne masz te róże ♥
    trochę napracowałaś się nad tym postem ale swojego czasu były dłuższe posty które i tak uwielbiam czytać
    i myślę że pomimo pracowitych wakacji jednak spędziłaś je fajnie
    pozdrawiam ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Całkiem pokaźna ta Twoja kolekcja ;)) Z tego wszystkiego mam jedynie róż Bourjois tyle tylko, że w innym kolorze po który sięgnęłam ponownie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. sporo tego masz;D ja mam może z 5 tylko;D

    OdpowiedzUsuń
  16. faktycznie gromadka ! :D Ja nie posiadam ani jednego :D starczy mi szybszy spacer albo cieplejsza czy zimniejsza pogoda i jestem cała czerwona więc nie wygląda to najlepiej. Mam aż za dobre krążenie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. DLACZEGO JA JESZCZE TEGO NIE KOMENTOWAŁAM?!?!?!?! :OOOO byłam pewna, że tak, co za faux pas!
    rany, takiej kolekcji to tylko pozazdrościć. ten "wampirzy" z Essence i ostatni są super. :D

    OdpowiedzUsuń
  18. nigdy nie zrozumiem, jak to jest być babą i mieć tyle kosmetyków [*] nie mam żadnego różu. #chłop

    OdpowiedzUsuń

Proszę o nie zostawianie komentarzy które mają pomóc autopromocji: będą one kasowane ;)

Like us on Facebook

PRAWA AUTORSKIE.

wszelkie treści oraz zdjęcia na tym blogu, są mojego autorstwa. NIE ZEZWALAM na wykorzystywanie ich bez mojej zgody.
jeśli chcesz to zrobić, zapytaj.