odstawać nie będę, czyli tak jak wszędzie: TAG: 50 faktów o mnie.

22:42:00




wiem, że zapewne wiele z Was tę notkę po prostu pominie, mając dość podobnych ekscesów u innych dziewczyn. jednak ja sobie ten teg ulubiłam i postanowiłam go zrobić, mimo faktu, że zazwyczaj od takich rzeczy uciekam. jak najdalej. będzie to też odmienna notka, gdyż staram się tutaj nie pisać o prywatnych rzeczach. jasne, parę notek się takich pojawiło, między innymi o wyjeździe na koncert. jednak ta notka 'zmusi' mnie do pisania tylko i wyłącznie o sobie, czego raczej robić nie lubię. ale dostałam parę pytań o ten tag, i stwierdziłam, że faktycznie nie wiecie o mnie wiele;) tak więc mam nadzieję, że się spodoba:
okej, dostaniecie jeden fakt gratis, bo się rozpędziłam, a żadnego nie umiem wyrzucić haha:D 




uwielbiam się przytulać. ogólnie jestem osobą, która lubi kontakt z ludźmi, tak więc lubię się też przytulać. łaskotać, wbijać palce między żebra, lekko bić. ale wszystko w formie miłej. jeśli Ci tak robię, znaczy, że Cię lubię. im bardziej lubię, tym bardziej przytulam. ludzie się do tego przyzwyczajają, i twierdzą, że po jakimś czasie im to nie przeszkadza i całkiem to fajne;) 

i oglądam ich całkiem sporo. różnej maści, o różnej tematyce. nie wiem dlaczego tak bardzo serialowe światy mnie ciągną, ale lubię je niesamowicie:D co chwilę szukam czegoś nowego, innego. co do tej pory oglądałam/oglądam? pretty little liars, greys anatomy, how i met your mother, glee, 2 broke girls, gotowe na wszystko, dr. house, gossip girl, new girl, dwóch i pół, gra o tron, broadchurch. jeszcze oczywiście lie to me które niestety skończyło się bez zakończenia, nad czym ubolewam. 


i to bardzo. jak tylko dacie mi wybór, to można sobie dać rękę uciąć, że będę stała pięć minut i zastanawiała się który wariant wybrać. wychodzi mi tak ze wszystkim. nie ważne co to, czy coś do picia, jedzenia, kosmetyk czy ciuch. nie potrafię się zdecydować, i często muszę się powstrzymywać aby nie kupić obu/paru wariantów. próbuję z tym walczyć, ale średnio mi idzie. 


to tak odnośnie ostatniego meczu z Danią. lubię oglądać mecze, ale tylko naszej rodzimej reprezentacji. na dodatek, tylko z dwóch sportów. przede wszystkim z piłki ręcznej. do której zamiłowanie zostało mi po uczęszczaniu 3 lata do klasy o profilu tegoż sportu. poza tym, lubię oglądać piłkę nożną. w obu sportach musi być właśnie jeden warunek: grają nasi. w innym wypadku mecze zupełnie nie wzbudzają mojego zainteresowania.




pierwszych nie lubię od zawsze, i rzekomo mam to po chrzestnej, sushi zaś nie smakuje mi drugiego kęsa. nawet zapach obu rzeczy wywołuje u mnie lekkie niezadowolenie, a co dopiero smak. próbowałam parokrotnie przekonać się do sushi ze względu, że tak ładnie wygląda;) jednak nie dałam rady, może kiedyś. do oliwek już nie podchodzę, wątpię, żebym kiedyś polubiła. jest oczywiście jeszcze parę rzeczy których nie jem, ale te przychodzą mi na myśl pierwsze.


nad czym często ubolewam, bo w wielu sytuacjach jest mi to nie na rękę. wszystko przeżywam intensywnie, czy jest to zadowolenie, złość czy irytacja. łatwo się wzruszam, jeszcze łatwiej mnie rozśmieszyć. po prostu nie jest ciężko wywołać u mnie jakiekolwiek emocje. bywa to bardzo przytłaczające i na prawdę przeszkadza w niektórych aspektach życia. starałam się z tym walczyć, ale duszenie emocji w sobie nie wychodzi mi na dobre. 


jak pisałam wyżej, łatwo mnie rozśmieszyć. z natury jestem po prostu pogodną osobą. do wielu rzeczy podchodzę z dowcipem, nie mam problemu ze śmiania się z samej siebie, dzięki temu, że mam do swojej osoby spory dystans. staram się zawsze dostrzegać jasne strony, i cieszyć się tym co jest a nie wymagać zbyt wiele. uśmiech w wielu rzeczach mi pomaga. 



czasem mniej, czasem bardziej. ale jestem typem lenia, chociaż próbuje to w sobie zwalczyć. ale muszę przyznać, że najzwyczajniej w świecie często mi się nie chce. zazwyczaj zdobywam się na dawkę mobilizacji, ale czasem o nią ciężko. dlatego notorycznie zdarza się, że wszystko zostawiam na ostatnią chwilę. przez co nierzadko mam problemy:D chciałabym umieć być mniej leniwa, ale na szczęście przy ważniejszych okazjach samoistnie się spinam do zrobienia czegoś. 


i to panicznie. nawet jak słyszę słowo 'pająk' mam lekki odruch aby się wstrząsnąć. kiedy zaś je widzę, mam ochotę uciekać i krzyczeć. jeszcze gorzej jest gdy pająk jest w mieszkaniu. dostaję wtedy ataku paniki. autentycznie. nie mogę na nie patrzeć, obrzydzają mnie do granic możliwości. i nieco przerażają, chociaż są małe. ale ohydne. skończę teraz, bo już mi się wydaje, że chodzi po mnie całe stadko...fe. 

w szczególności arbuza, mango, banany, maliny & truskawki. i brzoskwinie. ale tylko te twarde. poza tym, lubię praktycznie wszystkie owoce. jedne bardziej, inne mniej ale nie ma takiego którego nie tknę. (przynajmniej nic mi do głowy nie przychodzi) nawet teraz delektuję się arbuzem i nie umiem pojąć jak ktoś może nie lubić owoców;) 

przez większość czasu. nie jest tak, że ograniczam się tylko do tego gatunku muzycznego, bo słucham różnych rzeczy. jednak polski rap gości u mnie najczęściej. miuosh, bisz, zeus, diox, małpa, pezet, o.s.t.r, sokół&marysia starosta. oczywiście wykonawców jest więcej, ale Ci należą do tych najbardziej przeze mnie lubianych. rap trafia do mnie najbardziej, i dużo zmienił. uwielbiam, i koniec. jednak...

bardzo. nie ukrywam tego. byłam na koncercie, o czym zresztą mogliście poczytać tu. gdyby 2 lata temu ktoś powiedział mi, że będę na Jego koncercie, będę Go lubiła, szanowała i słuchała, to...zaśmiałabym się tej osobie w twarz. kiedyś Go nie lubiłam, ani trochę. jednak po wydaniu płyty believe spojrzałam na Niego ze świeżym spojrzeniem. dla mnie to co robi teraz, jest bardzo dobre. szanuje Go też za to co robi dla ludzi, swoich fanów. gdybym mogła, poszłabym na Jego koncert raz jeszcze, tym razem zaopatrując się w meet&greet. 

akceptuję praktycznie wszystko. chodzi mi oczywiście o rzeczy "w miarę rozsądku" nie mam żadnych uprzedzeń do homoseksualistów, ras innych niż biała. nie przeszkadza mi gdy ktoś wyłamuje się wyglądam. lubię ludzi wyglądających oryginalnie. nie mam problemu z kolczykami i tatuażami (ba, lubię i to bardzo) czy z kolorowymi włosami. nie przeszkadza mi to, jakiejś ktoś muzyki słucha czy jakie filmy lubi. nie ma dla mnie znaczenia jaką religię wyznajesz. dopóki Twoje poglądy nie robią mi krzywdy, nie wtrącam się


i jest to cecha której u siebie nie lubię. wspomnienia, sentymenty. łatwo mnie nimi złapać i spowodować, że staję się wtedy melancholijna. nie mam tak ze wszystkim, ale z przeważającą liczbą osób/miejsc/rzeczy. szybko się przywiązuję i szybko tęsknie. zaparłam się w sobie i próbuję to zwalczyć, bo cecha ta przysparza na prawdę wiele problemów. tak więc nie obraziłabym się, gdyby jej nie było. 

wystarczy, że dana osoba wyda mi się pozytywna, i nie jest zamknięta na otoczenie. jeśli tak nie jest, w większości przypadków łapię z ludźmi dobry kontakt. z czasem albo się on zacieśnia albo i nie, to zależy od tego czy nadajemy na tych samych falach. jednak aby załapać z kimś dobry pierwszy kontakt nie potrzeba mi wiele. podobno to przez to, że jestem tak pozytywną osobą;) 



przynajmniej tak twierdzą niektórzy. czy się z tym zgadzam? to zależy;) jak mi podpadniesz; faktycznie, wtedy jestem ciężka do lubienia. jednak uważam, że w większości relacji jestem dość łatwa w obyciu. jednak faktem jest to, że łatwo się irytuje, co czasem jest ciężkie do okiełznania. tak więc z moim charakterem bywa różnie. 



i to bardzo często. jednak w 90% robię to w formie droczenia się. jeżeli na prawdę używam ironii i hejtuję, widać to po mnie. zazwyczaj są to docinki sytuacyjne, mówione z akceptacji drugiej osoby a nie z nienawiści do niej. 


i to nieco fanatycznie. były to pierwsze książki poza typowymi bajkami, które czytali mi rodzice gdy byłam młodym berbeciem. był to pierwszy film, na którym byłam w kinie. darzę tę serię ogromnym sentymentem, i najzwyczajniej w świecie uważam, że jest to dobra seria. lubię w niej wszystko, poza tym, ile charakterów rowling pozabijała. książki czytałam niezliczoną ilość razy, a teksty z filmów znam na pamięć. co ciekawe, harry potter sprawia, że czuję się lepiej. gdy jestem chora, jest to jedno z lepszych lekarstw


uwielbiam go, darzę miłością wielką<3 jest też moim najukochańszym bohaterem z HP. uważam, że był cudowny, słodki, szlachetny, zabawny. wiele mogłabym tu wypisać. po prostu podbił moje serce. jak bardzo? a no, niedługo się przekonacie...;) dlatego też, jestem okropnie zła, że jego postać ginie. i tak, płaczę za każdym razem gdy to się dzieje. nie ważne czy oglądam filmy czy czytam książkę. zawsze działa to na mnie tak samo. 

kiedy widzę/słyszę ludzi pt "jestem lepsza/y bo ...." - tu wstaw; mam więcej pieniędzy(a raczej rodzice) mieszkam w większym domu, jeżdżę lepszym autem. ogólnie jestem naj naj naj, w wyglądzie, charakterze. we wszystkim. a Ty jesteś nikim. tacy ludzie doprowadzają mnie do szału. przebywanie w ich towarzystwie kiedy to koniecznie, doprowadza mnie do szału. 


mam na nich punkcie lekką obsesję. kupuję często, różne. wiele z nich dostałam w prezencie; i każda kolejna sztuka mocno mnie cieszy. mam i mniejsze, i większe. w kwiatki, postaci z kreskówek, z napisami. kwestia jest taka, iż 90% kubków w domu są moje. nie mogę powstrzymywać się przed kupowaniem kolejnych, mimo faktu, że w kuchni nie ma już na nie miejsca. z sentymentu, te zepsute (liczba 2) stoi u mnie w pokoju, służąc mi do różnych celów. 


to przez fakt, że szalenie szybko przywiązuje się do rzeczy. mam tak nawet z niektórymi kosmetykami, przez co dłużej je zużywam. powoli mi to przechodzi, gdyż wiem, że praktycznie wszystko jest dostępne a produktów które chcę przetestować cała masa. natomiast nie umiem zapanować nad przywiązywaniem się do przedmiotów czy ciuchów. dlatego często ciężko jest mi coś wyrzucić.

ten rok był wyjątkowo kiepski jeśli chodzi o książki, a to wszystko za sprawą matury. jednak od maja ponownie zatapiam się w książki, i sprawia mi to wiele przyjemności. czytam większość, praktycznie wszystko poza fantasy, science-fiction & harlequinów. uwielbiam agathę christie, małgorzatę musierowicz, paulo coelho, rowling, stephana kinga, grocholę, hammetta, mario vergasa losse, Süskinda. i wielu innych. jeśli możecie mi polecić dobrą książkę; proszę bardzo! 


przynajmniej przez większość czasu. to nie tak, że nie lubię wychodzić z domu;) o nie nie nie. domatorem jestem raczej w przypadku wyboru: dom vs klub. nie lubię klubów, fascynację nimi już dawno mam za sobą. fakt, czasem się do jakiegoś przejdę ale raczej mnie tam nie znajdziecie. co innego imprezy tematyczne, te uwielbiam


bardzo długo zajmuje mi zabranie się do takich rzeczy, sama nie wiem czemu. film/książka/serial wynoszone nad niebiosa? długa chwila minie zanim zdecyduje się sprawdzić o co tyle hałasu.  w większości wypadków, okazuje się, że dana rzecz i mi przypadła do gustu. chociaż nie zawsze tak jest. nie wiem dlaczego mam obiekcje przed czymś, co pokochało tyle osób, jednak tak już mam. 


dobrymi żelkami w odpowiedniej ilości jesteście w stanie mnie przekupić;) żelki to moje ulubione słodycze, i po nie sięgam najchętniej. najbardziej uwielbiam kwaśne żelki. fakt, że wcale się po nich nie krzywię, nikogo już nie dziwi. po prostu najbardziej odpowiada mi ich smak. nie przepadam jedynie za tymi o smaku lukrecji czy coli.


jem ją w plasterkach, w ćwiartkach. kroję na kawałki, obieram ze skórki i jem jak normalni ludzie jedzą jabłka. w ogóle nie krzywię się przy jej konsumpcji. i bardzo często musiałam to pokazywać, przez co długi okres w gimnazjum, nosiłam do szkoły cytrynę. przede wszystkim przez fakt, że miałam ochotę ale też dla tych którzy prosili mnie, abym zademonstrowała, bo nie wierzą ;) 


jednak ogromnie się na nich boję. wiedzą to osoby, które kiedykolwiek horror ze mną oglądały...;) nic na to nie poradzę, lubię się bać. dlatego tak bardzo pasuje mi ich oglądanie. chociaż później odzywa się moja wybujała wyobraźnia, i często ciężko mi zasnąć. dlatego też, nigdy nie oglądam horrorów sama. parę razy zabierałam się do tego, ale nie wychodziło. jednym z moich ulubionych jest amityville z 2005, sinister i trzynaście duchów. polecam;) 

ale powoli uczę się aby nie chować się przed aparatem i już całkiem nieźle mi to wychodzi. co dziwne sama uwielbiam robić sobie zdjęcia ze znajomymi;) nie mam też nic przeciwko, kiedy zdjęcia robi mi ktoś bliski. jednak kiedy jest to ktoś, kogo mało znam, mam odruch uciekania. jednak praca nad tym odruchem idzie mi w moim mniemaniu na prawdę dobrze. staram się też kontrolować to, aby po prostu się uśmiechnąć, a nie robić głupich min. jak już mam mieć zdjęcie, niech chociaż będzie korzystne;) 

dokładniej, nie lubię go w lakierach, ciuchach i biżuterii. za to uwielbiam brązy w kosmetykach i dzierżę je w dodatkach w mieszkaniu, mając na przykładzie chociażby mój salon. lubię też brąz na włosach, co w moim przypadku wychodzi mi na dobre. tak więc uczucia do tego koloru mam różne i sama nie wiem czy go lubię czy nie. 


mam do nich słabość. nie zawsze, ale gdy już zdarzy mi się mieć ochotę na coś słonego bądź czekoladowego, muszę ją jak najszybciej zaspokoić. zazwyczaj na co dzień ich nie jadam, i spokojnie wytrzymuję bez nich dni/tygodnie. kiedyś bardzo, bardzo często jadłam czekoladę a w szczególności nutelle. i kiedy już sięgam po wyroby czekoladowe, zazwyczaj jest to właśnie nutella. jednak na co dzień nie ciągnie mnie do tych przekąsek. i bardzo się z tego cieszę;) 


i zawsze chciałam mieć rodzeństwo. starszego brata, młodszą siostrę. od biedy nawet młodszego brata;)  po prostu chciałabym mieć rodzeństwo. nie spełni się to, ale szczęście mi dopisało i mam młodszą, przyrodnią "siostrę" pannę J. która jest najukochańsza. jednak mimo tego, żałuje, że jestem jedynaczką. i bardzo irytuje mnie, gdy ktoś nie docenia faktu, że posiada kogoś. bo jest to skarb. 

i to w 90%. wyjątkiem jest blog,  czego bardzo się cieszę;) niestety to samo tyczy się powrotu do czegoś, co przez okoliczności musiałam zostawić. mówię tu nie tylko o yt, ale i o tańcu. ciężko mi się zmobilizować do powrotu i zawsze coś staje mi na przeszkodzie. często też coś zaczynam, po czym nie kończę. wkurza mnie ta cecha. i to najbardziej ze wszystkich których u siebie nie lubię. niestety parę ich jest. 


biżuterii, lakierów, róży i produktów do ust. i właśnie to kupuję najczęściej. do tej gromadki chyba też zaczynają się wkradać kremy do rąk;) kiedy widzę jakiś ładny pierścionek/wisiorek/bransoletkę czy lakier, róż bądź błyszczyk/pomadkę to bardzo ciężko jest mi się powstrzymać. chcę więcej i więcej;) ale staram się zachowywać rozsądek i nie kupuję wszystkiego co mi się spodoba, bo chyba bym zbankrutowała.

i te sypane, i paczkowane. ostatnio moją ulubioną jest dilmah mango&truskawka. lubię też zwykłą z dodatkiem cukru. wszelakie owocowe, w zimę lubię bardziej rozgrzewające warianty. nie przepadam jedynie za wiśniową i rumową. z innymi raczej nie miewam problemów;) bardzo lubię też mięte, nie przepadam jednak za rumiankiem. 


wiecznie odpalam faceboka, bloggera, youtube, twittera i instagrama. lubię też tumblr, który jest dla mnie źródłem wielu inspiracji. moi znajomi już się przyzwyczaili, że praktycznie zawsze jestem online, przez fakt, że wszystko posiadam również w wersji mobilnej;) co prowadzi nas do następnego punktu...

i nie wyobrażam sobie mieć innego telefonu. przeciwnicy apple mogą mnie teraz zlinczować, jednak ja nie zamienię tego telefonu na żaden inny. moi znajomi już przyzwyczaili się, że znaczną większość czasu trzymam w ręcę telefon. nikogo to już nie dziwi, i bardzo często zostaję nazywaną 'uzależnioną' i niestety niezbyt mogę temu zaprzeczyć. bez telefonu czuję się jak bez ręki. mam tam wszystko. muzykę, kontakt z Wami, numery, sms i gry;) 


i przyznaję się do tego otwarcie. zapewne lecę na design;) poza faktem, że wizualnie bardzo podobają mi się produkty tej marki, odpowiada mi też ich wnętrze i dobrze mi się z nimi współpracuje. nic na to nie poradzę, i nawet nie chcę. wiem, że firma ta wzbudza skrajne emocje, ale ja jestem jej zwolenniczka i dobrze mi z tym. na dodatek marzy mi się iMac, z wielkim monitorem z retiną. taka zachcianka, niestety całkiem droga. ale kiedyś ją zrealizuję;) 


 i nie wiem czemu ten fakt padł dopiero tutaj;) zapewne dlatego, że większość z Was już to wie. AZS gnębi mnie od 8-9 lat, na szczęście od ponad 1,5 roku jest całkiem dobrze. (odpukać!) chociaż okres przed/w trakcie matur, był katorgą. byłam cała podrapana i rozdrapana do mięsa. do tego stopnia, że pisanie czegokolwiek na maturach było prawdziwą katorgą, z racji tego, że ledwo mogłam zginać ręce. jeśli chodzi o codzienne życie, staram się tym nie przejmować, jednak czasem wzrok ludzi na moje zaczerwienienia/rany powoduje fakt, że się rozklejam. rzadko na szczęście, ale jednak. 

i uważam, że jest dość idiotyczne. nie lubię tego typu pytań, i zazwyczaj odmawiam odpowiedzi na nie. pewnie z racji tego, że jestem niezdecydowana nie umiem wymienić czegoś ulubionego. nie potrafię i koniec;) jedyną ulubioną rzecz jaką potrafię wymienić i to nawet miejsce pierwsze i drugie to bezapelacyjnie to serie książek.  "harry potter" a na drugim miejscu "jeżycjada" ;) z ulubionymi piosenkami, wykonawcami, filmami, książkami, pisarzami, daniami czy napojami mam kłopot. uważam te pytania za płytkie i na prawdę ich nie znoszę. 


i mam nadzieję, że tak pozostanie;) parokrotnie miałam skręcone to i owo, między innymi kostkę przez super-udane ognisko (Karina "moja jedna nowa przyjaciółeczka, i moja druga nowa przyjaciółeczka:D) , czy nadgarstek. przez grę w piłkę ręczną miałam też wybity bark, i każdy możliwy palec, te z lewej dłoni nawet parokrotnie;) na szczęście, połamanej kości jeszcze nie przeżyłam. oby tak dalej!


i mówię tu o aspekcie samej jazdy do celu. uwielbiam podróże polskimbusem, samolotem czy autem. nawet pociągi nie są dla mnie takie straszne. oczywiście lubię też podróże mając na myśli zwiedzanie/odwiedzanie nowych zakątków. jednak bardziej niespotykaną według mnie rzeczą, jest to, że sama jazda gdzieś na prawdę sprawia mi frajdę. szczególnie jeszcze, gdy mam odpowiednie towarzystwo i pomoce techniczne.


uważam, że te z mojego dzieciństwa były o wiele, wiele lepsze niż to co teraz leci w telewizji. uwielbiałam większość z nich! miś uszatek, reksio, bolek&lolek, zaczarowany ołówek. najbardziej jednak ulubiłam sobie krecika, żółwia franklina, odlotowe agentki, ludwiczek i kubuś puchatek- w wersji książkowej. no i jan brzechwa, wszystkie jego wiersze znałam na pamięć. uważam, że to co teraz puszcza się dzieciom, nie ma nic wspólnego z dobrymi i wznoszącymi coś bajkami. 

lubię, i to bardzo. podobają mi się, jeśli są dobrze i niebanalnie wykonane. podobają mi się zarówno te większe, jak i mniejsze. napisy jak i grafiki. chociaż tych drugich kiedyś nie lubiłam. teraz jestem nimi równie oczarowana. oczywiście, to zależy jak już pisałam, od wykonania i samego projektu...ale to już kwestia personalna. sama chcę parę tatuaży, i nie mogę zdecydować się od którego zacząć. bardzo podobają mi się te 'klasyczne' ale również te zrobione białym tuszem. kolczyków mam parę, 7 w uszach i w języku. planuję jeszcze parę. ale bez przesady. ;) 


szczególnie w kosmetykach. jest to woń, która totalnie mnie od siebie odrzuca. robiłam parę podchodów, i nic. nie mogę mieć ani mleczka, żelu, mgiełki o zapachu kokosa. nie i koniec;) smak natomiast jestem w stanie nagiąć, ale tylko dla trzech wyjątków, z czego dwa nieco się na siebie nakładają. uwielbiam rafaello, princessę kokosową i wiórki kokosowe w ciastach. ;) w niczym innym kokosu nie zjem, koniec kropka. nie wiem skąd to mam;) 


zaczynając oczywiście od owoców, czysta rozkosz dla podniebienia;) jednak uwielbiam te dwa owoce we wszystkim. fascynacje mango mam od ładnych paru lat, ta odnośnie marakui rozwija się od stosunkowo krótkiego czasu. jednak 99% kosmetyków posiadających, pachnących mango/marakują przypadają mi do gustu. mleczka, żele, masła do ciała, kremy do rąk, szampony. wszystko. bardzo często kupuje kosmetyk właśnie dlatego, że pachnie tymi owocami. i rzadko kiedy się rozczarowuję;)

ten motyw przewija się bardzo często w moich ciuchach, biżuterii. jak widać, czaszka nawet figuruje w nagłówku, i jest dokładnie taka sama, jaki kształt miały zaproszenia na moją 18;) nie łącze tych dwóch motywów z religią, i z góry przepraszam, jeżeli kogoś tym faktem uraziłam. dla mnie są to po prostu wzory graficzne, i nie mam intencji nikogo nimi urazić. podoba mi się ich wygląd, nie mam za nimi większej filozofii. 


mam do nich sentyment:D wcale nie chcę z tego wyrastać, lubię się huśtać. nie wiem dlaczego, ale sprawia mi to swego rodzaju radość. lubię to uczucie, kiedy wznoszę się, rozpędzam. często chodzę na oddalony o 10 minut plac zabaw, który poza zwykłymi huśtawkami, jest też taka, na której można się położyć. wiecie jak ładnie wyglądają z niej gwiazdy? ;) 

niestety, tych talentów i brak. ubolewam nad tym codziennie, jednak cóż poradzić:D no okej, przyznaję się, że udaje iż mam głos, drąc się w łazience, bądź w pokoju. pod warunkiem, że nikogo nie ma w domu. z talentem rysowniczym jest gorzej, i tego raczej się już nie da zmienić. natomiast od dziecka bardzo dobrze wychodziły mi rzeczy manualne typu ugniatanie i tworzenie czegoś z modeliny/plasteliny/masy solnej. sama muszę przyznać, że miałam do tego talent. wydaje mi się, że rzeczy 3D wychodzą mi znacznie lepiej, niż te płaskie na papierze;) 

tajną, trzeba dodać! około 50 członków, a raczej samych dziewczynm poza jednym rodzynkiem, które są totalnie świrnięte, i zawsze potrafią poprawić humor. w większości są to dziewczyny piszące blogi typowo lifestylowe. jednak są to jedne z bardziej otwartych i kochanych dziewczyn jakie znam. idealny przykład, jak blogsfera łączy ludzi. uwielbiam tę grupę, i spędzam przez nią o wiele za dużo czasu przy komputerze. 

zajeżdża mi to narcyzmem, ale chyba każdy ma jakiś atut, prawda? przynajmniej powinien;) ja posiadam, i jest to jedna z paru partii ciała które bardzo lubię. powinnam wymienić też oczy, włosy i uśmiech. no i dłonie. ale skupię się na tyłku. dlaczego? ponieważ przez moich super-świrniętych znajomych (tak oli, szczególnie do Ciebie:*)  jest to mój "znak rozpoznawczy" nic na to nie poradzę. na początku mnie to irytowało, i powodowało głębokie niezadowolenie. jednak po czasie nauczyłam się tego, że ludzie mają racje i faktycznie jest to mój atut;) 





i tym nieco oryginalnym stwierdzeniem kończę ten TAG. mam nadzieję, że wytrwaliście do końca, ponieważ w końcu się rozkręciłam jak już do tego przysiadłam. trzymam też kciuki, że co-nieco Was zainteresowało. :) i jak, ile mamy wspólnego? ;) 
jeśli u Was tag się pojawił, zostawcie linki. jeśli jeszcze nie czytałam, chętnie to zrobię;) 


a teraz dobranoc! 





pow pow pow.

You Might Also Like

26 komentarze

  1. Ty tak serio z tym kokosem? Serio, serio?
    W tej kwestii jestem totalnym przeciwieństwem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ szybko czytasz:P
      totalnie serio, no nie mogę znieść tego zapachu!

      Usuń
    2. mi się kokos super kojarzy;p szczególnie żel/ mleczko do mycia ciała Isana:p

      Usuń
  2. jak miło Cię lepiej poznać :*
    buziaków sto :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się z tego powodu:) i odsyłam buziaki z powrotem:*

      Usuń
  3. Oliwek i sushi również nie ruszę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. oby więcej takich wpisów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ładnie to rozpisałaś wszystko :)
    Przy 14 poczułam się, jakbym o sobie czytała. Chociaż [pamiętasz Chociaża? ;D] czekaj, ze mną jest jeszcze gorzej. Na przykład:
    czy wiesz, ile walki wewnętrznej i samozaparcia kosztowało mnie wyrzucenie sponiewieranej przez nieustanne użycie, starej zawieszki-breloczka do kluczy, którą mama podpisała pierwszą literą mojego imienia?
    Coś takiego jest cholernie uciążliwe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie długie, ale dobrnęłam do końca ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. fajnie, że to wszystko sprytnie rozwinęłaś :) a ja kocham kokos w kosmetykach - uwielbiam kokosowe mgiełki, balsamy i olej kokosowy. Ale Justin Bieber...come on!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale jesteś śliczna jak się uśmiechasz! Haha, ostatni punkt mnie rozwalił, ale w sumie też lubię swój tyłek :D

    OdpowiedzUsuń
  9. też czasem oglądam mecze;D
    a Harry Potter to moja miłość <3 wczoraj znów oglądałam insygnię;D a podoba mi się Malfoy, pomimo że to tchórz haha
    od herbaty jestem uzależniona, w każdej postaci i nie wyjdę z domu rano jak nie wypiję herbaty, to jak kawa. też chcę tatuaż i kolczyki;D

    OdpowiedzUsuń
  10. jezu ile wspólnych faktów ♥
    też nienawidzę sushi. ble. już nie wspomnę o tych okropnych oliwkach ;(((

    OdpowiedzUsuń
  11. i smiej sie duzo, bo jestes sliczna i pieknie wygladasz usmiechnieta :)
    SUSHI I OLIWKI SA PYCHA. nie znasz sie ;c
    harry, zelki! brak zlaman :D sporo wspolnego. ciekawych rzeczy mozna sie tu dowiedziec
    haha, tez tak gromadze rzeczy :D
    tez slucham polskiego rapu, ale biebera sobie odpuszcze :D

    OdpowiedzUsuń
  12. jeej, naprawdę mamy dużo wspólnego!
    również jestem niezdecydowana, sentymentalna jak nie wiem, szybko nawiązuje nowe znajomości, uwielbiam czytać, nie lubię kokosa, ale zapachu, bo smak jest spoko ;p mango i melon- mniamka! huśtawki <33 natomiast tyłek, to jest jedyne, co w sobie tak bardzo lubię!

    Ale najbardziej zaskoczyło mnie, że również nie lubisz kultowych rzeczy! ja też mam do nich taki jakby wstręt, jestem nastawiona negatywnie, nie umiem tego opisać.. zielonej mili nie oglądałam do tej pory ;| i takich przykładów mogłabym mnożyć..

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie zdziwi Cię to, że kilka podpunktów pasuje też i do mnie. Nie masz siostry? Spoko, ja też nie! Mogę zostać Twoją wirtualną siostrą, ewentualnie siostrą na odległość. Siostra, która lubi horrory i jest typem hugger - jestem na tak. Sama tak robię. Zgredek i jego skarpeta rządzą. Słomiany zapał? Skąd ja to znam ^^ Ale szybko biorę się w garść i podbijam świat dalej :D

    Nie wiem czy sobie nie walnę takiego TAG'u :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękna Dziewczyna jesteś ! Uśmiech masz tak ciepły i życzliwy:)i ja zaczełam mieć słabość do nadgryzionego jabłuszka :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. W niektórych punktach to jakbym czytała o sobie. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam żelki i tak jak ty wolę kwaśne :) w niektórych punktach mój charakter pokrywa się z Twoim w 100%. Do tej pory śmieję się z punktu 51 :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ciekawie to wszystko rozpisałaś :)) Mamy wiele wspólnego :* Strasznie tęsknię za Twoimi filmikami... Pamiętam, że tak bardzo mi się spodobały, że oglądałam je całą noc :) Zrobisz może posty z ootd? :)

    OdpowiedzUsuń
  19. żelki też uwielbiam! :P
    na szczęście również nic sobie nigdy nie połamałam :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę o nie zostawianie komentarzy które mają pomóc autopromocji: będą one kasowane ;)

Like us on Facebook

PRAWA AUTORSKIE.

wszelkie treści oraz zdjęcia na tym blogu, są mojego autorstwa. NIE ZEZWALAM na wykorzystywanie ich bez mojej zgody.
jeśli chcesz to zrobić, zapytaj.