Co jakiś czas na blogach pojawia się bum na dany kosmetyk, gadżet czy firmę. Obchodzi dużymi krokami blogsferę, po czym powoli znika w denkach, bądź ulubieńcach.
Tak samo było z firmą Balea. Nagle zrobiło się o niej głośno, wszyscy kupowali chcieli i pragnęli. W paczce wymiankowej z Magdą. Oczy mi się lekko zaświeciły na widok produktów Balea, kłamać nie będę. Jednak żel czekał cierpliwie na swoją kolej. A gdy już przyszła, no właśnie. Jak się spisał?
Opakowaniem nie zachwyca. Mi do gustu nie przypadło wręcz wydawało mi się nieco tandetne. Zwykła plastikowa buteleczka, z nieładną aplikacją na nią naniesioną. Plus za łatwo otwierające się wieczko. Ale jak dobrze wiemy, zawartość jest ważniejsza, zostawmy więc plastik za sobą;) Jeśli chodzi o zapach, jak wiadomo za kokosem nie przepadam więc jak zobaczyłam go na rysunku byłam lekko niepocieszona. Jednak zapach kokosa jest bardzo subtelny i ledwo wyczuwalny. Za to zapach ananasa był soczysty i orzeźwiający. Woń oceniam więc na spory plus. Jeśli chodzi o konsystencję i kolor, jestem mocno zawiedziona. Z butelki wylał się zielony, chemicznie zielony płyn. Przy moim AZS unikam produktów tego typu. Zaryzykowałam, i umyłam ramiona i nogi ( z przodu, gdyż tam najmniej występuje uczulenie;)) i nawet w tych obszarach poczułam pieczenie. Niestety, wylądował jako płyn do kąpieli. I tam spisał się całkiem dobrze. Uczulenia nie powodował, może lekko zaczerwieniał. Pianę robił średnią. Wystarczył przeciętnie, na niezbyt długi okres czasu.
Podsumowując, zawiodłam się. Dostałam dwa żele, i żaden nie przypadł mi do gustu. Więcej nie kupię, i osobiście uważam iż zachwyty nad nimi są mocno naciągane. Jak dla mnie okropnie chemiczne żele, bardzo słabe w działaniu. Niestety.
Dawno nie było tak niepochlebnej recenzji. Jednak wyrazić opinię na temat tych żeli chciałam, więc jest jak jest. Ciekawa jestem Waszej opinii. Chcieliście? A jeśli mieliście- spisały się? ;)