ostatnio nie maluję paznokci, w ogóle. nie pamiętam kiedy widniał na nich kolorowy lakier. dlaczego? łamią się jak szalone. już sama nie wiem co robić. zastanawiam się czy to nie efekt odstawienia mojej ukochanej diamentowej z eveline. zrobiłam to ponad dwa miesiące temu, używam teraz odżywki z essie, jednak wczoraj ponownie musiałam spiłować paznokcie na krótko, bo dwa się pozahaczały. polecacie coś dobrego poza eveline i olejowaniem paznokci? (do tego drugiego ciągle się zabieram i jakoś zabrać się nie mogę, jakie oleje polecacie?)
wracając jednak do tematu notki: jednak czasem, kiedy paznokcie są nieco dłuższe i się nie łamią, szaleję sobie z jakimś wymyślnym zdobieniem. mam niestety tylko jedno zdjęcie, ale mam nadzieję, że i tak mani się spodoba;)
jak widzicie dużo się dzieje, dlatego postanowiłam użyć tylko dwóch kolorów, aby nie wprowadzić za dużego chaosu. głównym punktem miał być oczywiście paznokieć serdeczny, 'wyłożony' dość małymi diamencikami. pozostałe paznokcie postanowiłam zostawić bardzo spokojne. mały maznęłam białą emalią, robiąc jedynie czarną obwódkę. środkowy zaś został najzwyczajniej w świecie zakropkowany. wskazujący pokryłam czarnym lakierem, ale żeby nie było za nudno dostał też top coat matujący. kciuk pomalowałam białym lakierem dodając pojedynczą, trójkątną cyrkonie.
trwałość nie powalała, niestety pod koniec dnia połowa cyrkonii poodpadała. jednak jest to idealny sposób na zdobienie paznokci na imprezę bądź jakąś uroczystość;)
przypadło Wam do gustu, czy raczej nie lubicie takich zdobień?
chcecie więcej takich zdobień gdy tylko moje paznokcie nieco urosną? ;)
Miłego dnia, dajcie też znać czy będziecie chciały notkę z łupami z przecen, chociaż dużo tego nie ma.